WSK - te motocykle produkowano w Świdniku, ale tam nie pamiętają o motorach WSK, hmmm!            zobacz także inne strony fenixa: 
 
http://republika.pl/shl_gazela          http://shl.republika.pl         http://shl.republika.pl/start.html         http://republika.pl/fenix_prawojazdy 
WSK by fenix  (str.gł.       )
autor serwisu WSK: Ryszard Chustecki   fenix
styczeń 2005
 WSK przeróżności
 Motocykl na... zimę  (po czesku)
Zimy właściwie w tym roku nie było. No więc tęskni się nam
i za zimą, i za wiosną. Do wiosny musimy poczekać.  A zimę 
proponuję obejrzeć na zdjęciach z czeskiej strony 
internetowej. Czesi mają swoje weteraniarskie toczydełko, 
będące połączeniem motocykla (Jawa) z samochodem.
Dla velorexa więc zima nie taka straszna. Można co najwyżej 
zakopać się w śniegu, ale żeby zębami skrobać asfalt? 
Chociaż jak ktoś się uprze to velorkiem może zrobić
salto mortale. Tylko: po co?
Swoją drogą - ciekawe jak taki pojazd traktowaliby polscy 
policjanci: trzeba zapinać pasy (bo samochód) czy raczej 
kask na głowę   (bo jednak to motocykl)?
No to wio, na czeską... zimę!       
Ahoj!



Bláznivý nápad            
napad = po polsku: wypad )

Ráno kouknu z okna a úplný azůro, takze bylo rozhodnuto. 
Hned po obědě jsem se svým velouškem vyrazil do 
krušných kopečků. 

Prvních 14 km bylo pořád do kopce - vystoupali jsme na 
nejvyssí vrek Krusných hor - Klínovec. Pak uz to byla 
celkem pohodička. Namířil jsem si to rovnou přes Boźí Dar 
a Rýźovnu na Potůčky. Kolem Rýźovny mě čekaly sněhové 
jazyky a jednou jsem se i zahrabal, ale celkem musím 
konstatovat że mě jízdní vlastnosti v zimě velmi překvapily. 
Z Potůčků jsem jel přes Blatnou a Pernink na Pleśivec, kde 
jsem chtěl drobně pojíst. 

Po dojezdu do garáźe můj tachometr ukázal 68km. Kromě 
prvních km letos jsem vśak taky strávil nádhernej den.

www.velorex.cz
A dla niekumatych w czeskim, zrobiłem (przybliżone) tłumaczenie 
relacji z zimowego 
napadu:
Rano kuknąłem  (po polsku: looknąłem) z okna na wypogodzone 
niebo. Wnet po obiedzie razem z moim veloreksiem zabrałem dupę 
w troki i poleciałem w  
Kruszne Górki  (to jest ichnia taka nazwa, ale 
chyba raczej powinno być: Wzgórza.)
Pierwsze 14 km było OK  - wdrapaliśmy się na najwyższy 
wierch (to 
też po polsku, a z polskiego 
na nasze  to będzie: na najwyższy szczyt )
Krusznych Wzgórz -Klinovec. A tam już była full pogodiczka. 
Zmierzałem tam prosto przez Boży Dar i Ryżovną na Potoki. Tam 
czekały na mnie śniegowe jęzory na asfalcie
 a  w jednym jsem se 
(po polsku= żem sie ) zagrzebał. Ale żem sie i wygrzebał. Ale muszę
skontatować, że moje umiejętności zimowej jazdy dały dupy 
całkowicie
 . Z Potoka żem sie walnął przez Błotną i Piernikowo na 
Pleśivec, gdzie 
żem sie chciał drobno posilić  (dał sobie obroku, 
czy jak?). 
Po dojeździe do garażu mój tachometr wskazywał 68 km.
Oprócz pierwszych km w tym roku zaliczyłem wspaniały dzień.