Jak wstawiałem czeski gaźnik do mojego łobuza, czyli...
Czeski gaźnik, jak film czeski
WSK  warsztat    
autor: Ryszard Chustecki  - fenix
maj 2006
Polskie motocykle - WSK  (str. gł.>>>)
WSK to najpopularniejsze polskie motocykle. A wśród nich - najpopularniejszy był motocykl WSK 125 wytwarzany w bardzo wielu wersjach. Motocykle WSK 125 używane były także w polskim 
sporcie  motorowym, choć  z założenia ten motor raczej nie nadawał się do tego. Wueska - to były tanie motocykle, przeznaczone do zwykłej, codziennej pracy. Mniej liczną rodziną była wueska 
WSK 175:  była droższa w zakupie od wersji WSK 125 i przeznaczona dla odbiorcy bardziej wymagającego. Ale też obliczona na przeciętną, polską kieszeń. Motocykle WSK - obok SHL - przez 
długie lata  kształtowały wizerunek polskich dróg, zwłaszcza tych powiatowych i gminnych. Owiane były licznym "legendami". Jedną z najgłubszych "legend" było "austriackie gadanie" o tym, że 
wueska była  zerżnięta ze szwabskiej dekawki! Tak naprawdę, to podstawowa część WSK oparta była na rodzimej konstrukcji, rodem z Kielc. Tym szkieletm był motocykl SHL skonstruowany 
jeszcze przed wojną  model SHL 98 ).  Natomiast jedynie sam silnik  WSK 125 faktycznie skonstruowano wg wzorca z dekawki. Ale nie dlatego, że był taki rewelacyjny. Wręcz odwrotnie: był tak 
prostacki, że umożliwiał - w  zrujnowanym przez wojnę kraju - produkcję w najprostszych warunkach. Długo jeszcze polskie motocykle, w tym WSK 125 napędzane były silnikami S01.  
Czy w silniku WSK 125 łatwo przeprowadzić tuning? No łatwo,ale przysłowiowa siekiera i pilnik to za mało żeby zabierać się za tuning. A czy tuning WSK 125 dużo daje? A to zależy jaka ma być  
twoja wueska... Modele WSK 175 M21W2 miały silniki WIATR: Kobuz, Dudek, Sport, Perkoz. Motocykle WSK 125 M06 z serii "ptaki": Gil, Lelek, Bąk, Kos.
Prawdę mówiąc, to myślałem, że wystarczy wstawić gaźnik i tak  hop-siup - odjechać od razu na sprawdzian. 
A tu klops, czeski film!  Mieszanka  paliwowo-powietrzna jest wyraźnie za uboga: albo mam gdzieś  
nieszczelność w kolektorze ssącym  (fałszywe powietrze), albo fabryczne nastawy gaźnika są zbyt oszczędne.
Silnik odpalił niemal natychmiast  po zainstalowaniu Jikova  (ssanie działa bardzo skutecznie!), ale długo nie
mogłem cofnąć ssania, bo silnik gasł natychmiast.  Potem,  już po mocnym zagrzaniu silnika i wyłączeniu 
ssania, także odczuwało się zbyt ubogą mieszankę: śruba wolnych obrotów właściwie nie reagowała na 
wkręcanie-wykręcanie. Przy pełnym wkręceniu tej śruby silnik pracował na wolnych obrotach niechętnie, 
stopniowo zmniejszając je aż  do gaśnięcia. Próba choćby delikatnego cofnięcia śruby powodowała 
przerywaną pracę silnika  (kichanie).   Na próby gwałtownego otwarcia przepustnicy także reagował 
niechętnie:  rozkęcał się wprawdzie aż do bardzo wysokich obrotów,  ale z charakterystycznym dudnieniem 
(za uboga mieszanka paliwowo-powietrzna). 

Tak więc wymiana Pegaza na czeskiego Jikova - w moim przypadku - zaczęła się od samych kopotów. Ale 
nie była to wina nowego gaźnika: co tu dużo  gadać - stan mojego silnika  nie był najlepszy. W poszukiwaniu 
przyczyn tej  "niemocy"  dotarłem aż do simeringów na wale.  Jeden z nich - ten od strony prądnicy - ledwo już
zipał!   Wymieniłem więc.  Drugą przyczyną były zbyt ubogie fabryczne nastawy Jikova: mam zamontowany filtr
powietrza od malczana, a to wymagało trochę indywidualnego podstrojenia gaźnika.  
Teraz jest  już  wszysko OK

No to wracamy do opisu montażu czeskiego gaźnika.  Na początku ważna informacja: jeśli będziesz szukał 
takiego gaźnika, to raczej 
szukaj jego odmiany  przeznaczonej do motocykla CZ 350  (a nie do Jawy 350). 
Ten cezetowski ma bowiem fabryczny kołnierz  do połączenia z króćcem - identyczny jak nasz Pegaz: ułatwia 
to znacznie robotę.   Samo przełożenie nie sprawiało żadnej trudności.   Najzwyczajniej w świecie wyciągasz 
Pegaza, w to miejsce zakładasz JIkova, skręcasz śruby,  zakładasz lnkę  i... 

No i tu pojawia się pierwszy - choć niewielki problem. Dotychczasowa linka, wueskowa, ta którą miałem w 
motocyklu - miała za długi pancerz w stosunku do długości samej linki (wkładu): inaczej mówiąc - 
wueskowa linka za mało wystaje z pancerza.  Pierwszą myślą było delikatne odwinięcie i odcięcie kilku 
zwojów pancerza  (pancerz linki zbudowany jest jakby z takiej wąskiej, spiralnie skręconej stalowej taśmy). 
W ten sposób dałoby się zrobić odpowiednio dłuższe wystawanie linki poza pancerz  (ile odciąć? to już 
trzeba indywidualnie przymierzyć u siebie, przy konkretnym motocyklu, ale pewnie chodzi tu o 3-4 zwoje 
pancerza). Reszta linki, końcówki pasują bez potrzeby przeróbek. 
 
W moim przypadku było to trochę inaczej. Otóż po wymontowaniu linki okazało się, że linka kończy się już 
bidula. Z  obu końców zaczęły pękać poszczególne druty składające się na linkę. Trzeba było więc i tak kupić 
nową. No to w sklepie poprosiłem - do obejrzenia na miejscu - obie: i tą do cezety, i tą do wueski. 
Obejrzałem i... wybrałem cezetowską. Ta linka znacznie więcej wystawała poza swój pancerz.  Sklepikarz 
pochwalił się, że daje mi baaaardzo dobry produkt, częstochowski! Mnie akurat częstochowskie wyroby jakoś
kojarzą się inaczej:  częstochowskie rymy, częstochowskie złocenie i chromowanie, czyli odpustowa jakość. 
Zresztą co  wam będę mówił...   
Ale skoro linki motocyklowe nie podlegają tym kryterium,  to... "dawaj pan!  kupuję częstochowską!"  
Co do długości linek, to "na oko" wypadało to poprawnie. Potem, w garażu okazało się że owo "na oko" to nie
tylko chłop w szpitalu umarł,  ale  i  linkę też da się wybrać.  Słowem - linka była jak malowanie. Co do 
milimetra  zgrało mi się wszyściutko: i od strony gaźnika, i od strony manetki gazu. 
 
Trochę główkowania miałem także z tym, że sam spód czeskiego gaźnika zawadzał o małe śrubki, 
sterczące w karterze dosłownie pod gaźnikiem!! To są te śruby, którymi przykręca się wspornik, 
podtrzymujący  gaźnik. Wspornik wywaliłem więc w pierony. Pomyślałem: śruby też wykręce w pierony i tyle!  
Ale nie pamiętałem, czy aby śryby nie służą czasem do podtrzymania czegoś w środku silnika!  A jak 
odkręcę i to coś-tam w silniku spadnie na jego dno? Hmmm. na forum kiedyś była już o tym mowa i  
wynikało z niej, że pod śrubami nie ma niczego zgubnego: można je bezkarnie wykręcić. No tak, tyle że 
najlepiej, jak to nie jest... mój silnik!! Więc śruby zostawiłem. Żeby czeski gaźnik mieścił się w miejscu 
Pegaza - założyłem podwójną, taką twardą i grubą podkładkę izolującą termicznie (do kupienia w każdym 
wueskowym sklepie za ok. 5-6 zł). W ten sposób Jikov przesunął się nieco w kierunku filtra powietrza, 
mijając bezpiecznie wspomniane śruby-zagwozdki. 
 
Kolejną, ale drobną już niespodzianką było to, że oryginalna, wueskowa harmonijka (to gumowe 
cholerstwo, które przyprawiało mnie zawsze o kurw.. (i tak dalej), ilekroć trzeba było połączyć gaźnik z 
filtrem), no więc że ta gumowa harmonijka jest za luźna w stosunku go końcówki czeskiego gaźnika. 
Prowizorycznie końcówkę okleiłem kilkoma warstwami taśmy izolacyjnej i teraz było jak... w klasycznym WT, 
takim drutowanym (tą taśmę izolacyjną widać zresztą na zdjęciach). Ale już mam odpowiednią, plastikową  
rurkę do sracza! Średnice prawie się zgadzają.  Odetnę z niej na wymiar coś na wzór tulejki redukcyjnej i 
będzie cacy. 
 
I to właściwie koniec roboty.  Pewnie ciekawi jesteście, czy ta zmiana gaźnika poprawiła parametry pracy 
silnika (zwłaszcza moc)?  No więc prawdę mówiąc to nie spodziewałem się  żadnych radykalnych zmian. Bo 
przecież wymiary  Jikova są bardzo podobne do pegazowskich...  Tyle że ten czeski jest  zupełnie nowy,  w 
pełni sprawny.  A stary Pegaz był już... stary!  Znacznie zużyty, "rozkalibrowany",  z dużymi  luzami. Musiał więc 
dawać słabsze efekty. I takie też wrażenia mam po pierwszych przejażdkach z Jikovem:  jakby trochę 
sprawniejszy silnik, łatwiej wkręcający się na obroty. No i zupełnie ustąpiła  
"choroba kobuzowa", czyli 
denerwująca mnie ostatnio totalna niemoc czwartego biegu.
 Właśnie wczoraj moim łobuzem  objeżdziłem
Kielce, byłem na kilku  wzniesieniach  (podjazdach),  na których łobuz  dotychczas czuł się  "nieswojo" i na 
które wdrapywał się ledwo na trzecim biegu.  No i teraz  te same wzniesienia ochoczo pokonuje na... 
czwórce wreszcie  (jak na prawdziwy motocykl przystało). Czy to jednak zasługa tylko nowego gaźnika? 
Wszak tuż przed tą wymianą, mojemu łobuzowi wstawiłem  także nowoczesny zapłon elektroniczny.  I to ten 
zapłon - jeszcze przed wymianą gaźnika - przyspożył  łobuzowi sporo wigoru. To było bardzo wyraźnie 
widoczne.

+Fenix+
(zobacz też koniecznie komentarz  Julasa  o wstawieniu gaźnika  z Yamahy RD 250  - link:  skomentuj )
Dwa biliźniacze, czeskie gaźniki Jikov. 
Bliźniacze  - ale jednak trochę  inne.   Ten 
przeznaczony do CZ 350 świetnie daje się 
zamontować w naszych wueskach, 
w Junakach, Pannoniach. Ale bliźniacza jego 
konstrukcja - przeznaczona do Jawy 350 - 
sprawi  już  sporo kłopotów:   ma  zupełnie 
inny sposób  połączenia z cylindrem.

Czy można dokupić ten kołnierz?  Tego nie 
wiem, nie sprawdzałem ale...     więcej tu >>>