SHL Gazela i inne...  >>>                      Fotoplastikon Fenixa >>>                        Album SHL  M11  >>>


strony fenixa  
/str. główna/                                           autor:  Ryszard Chustecki - fenix                                                             marzec 2004

 wsk - warsztat             ... jak chciałem założyć obrotomierz  w mojej WSK  (1)
W mojej poprzedniej WSK nie miałem problemu z rozwinięciem pełnej mocy silnika. Po prostu odkręcałem 
manetkę gazu i heja... do przodu! Obecna wueska reaguje trochę ospale na gaz.  Podobne zdziwienie budziła 
jazda na MZ 150: raz silnik zbierał się cudownie, raz jakby mu było nie po drodze ze mną. 
Aż kiedyś całkiem "przypadkiem" przypomniałem sobie, że MZ-tka ma przecież obrotomierz - warto więc z niego 
korzystać. Przejrzałem odpowiednią literaturę  /żeby sprawdzić w jakich obrotach należy prowadzić silnik/  i 
zacząłem rygorystycznie utrzymywać zalecane obroty. Efekt był wspaniały- Boże, co za cudowny silnik wsadziłeś
mi pod dupsko!  Fakt ten zacząłem kojarzyć właśnie z "niedorozwojem" silnika wueski: bo jeżeli prowadzę go też 
"tak se", na pałę, na wyczucie?   Zwłaszcza, że -jak pamiętałem- ten właśnie silnik ma bardzo stromą 
charakterystykę, lub mówiąc po ludzku: jest bardzo mało elastyczny, wymaga ściśle określonych obrotów: No 
tak, ale jak po Wuesce poznać aktualne obroty silnika? Po wibracjach silnika? Przecież nie ma obrotomierza. 
Przymierzałem się do zainstalowania takiego ustrojstwa właśnie od MZ-etki, ale jak to zrobić? Wpatrywałem się 
w silnik MZ, jak szpak w puszkę po konserwach na wiosnę i nic! 
Aż kiedyś coś tam zapukało, coś zaświtało: przecież silnik "malucha" /choć 2-cylindrowy/ ma tak zbudowany wał 
korbowy, że iskra pojawia się przy każdym obrocie wału: dokładnie tak samo jak w mojej Wuesce! A więc mam -
na razie pomysł: do "maluchacha" produkowano kiedyś obrotomierz, i to elektroniczny, więc łatwy do 
zastosowania w moim silniku.  Żeby tylko mój pomysł chciał działać! 
Nie udało się kupić używanego obrotomierza /byłoby taniej/, kupiłem więc bardzo ładny, ale drogi: 75 zł - ładnie 
świecące diody, okrągła-motocyklowa obudowa: to może rajcować. Jest fajnie. W domu musiałem zaraz 
przetestować nowy zakup. Nie miałem pod ręką akumulatora, więc jako zasilanie wykorzystałem prostownik. 
Jako źródło impulsów udających obroty silnika podłączyłem mały transformatorek dzwonkowy  /i pomyśleć, że 
miałem go już dawno wyrzucić!/. Kalkulacja była prosta: częstotliwość prądu w domowej sieci to przecież 50 Hz, 
czyli 100 wyłączeń napięcia w ciągu sekundy. Coś jakby 6000 obr/min. Tak mi teoretycznie wychodziło. 
Zdziwiłem się więc mocno a i ręce mi opadły, kiedy mój obrotomierz pokazywał...3600 obr/min ! Coś tu nie gra, 
pomyślałem. Tylko co? 
Nie wiem ile czasu minęło, kiedy przyszła kolejna myśl: nic tylko na impulsację udającą obroty silnika nakłada 
się częstotliwość prądu stanowiącego zasilanie całego urządzenia. Tylko że jeżeli dobrze myślę, to jednak 
wskazania obrotomierza /choćby z tym błędem/ powinny zamykać się gdzieś koło wyliczonych 6000 obr/min. 
Skąd więc poziom 3000 obr/min. 
E, chyba o dupę to rozbić -taka była ostatnia myśl tego dnia. Przechlapane 75 zł! Rano jednak kolejny wniosek:
jeżeli ten obrotomierz ma wbudowaną diodę prostowniczą, to nie czyta napięć ujemnych: obcina je i traktuje 
jako jedną długą przerwę. Wówczas zamiast 6000 obr/min. wskaże 3000. Oczywiście plus ten jakiś dziwny błąd. 
Poleciałem więc do garażu, rozbebeszyłem prawą stronę silnika MZ, żeby podłączyć przewód sygnałowy do 
przerywacza, podłączyłem zasilanie, parę kopniaków na ssaniu, kolejne dwa już z włączonym kluczykiem. No i 
jak to MZ-etka: zagadała po całej zimie bez sprzeciwu. 
A dlaczego MZ a nie Wueska? No bo ta pierwsza ma obrotomierz fabryczny. Skoro tak to pora porównać 
wskazania obu obrotomierzy:   jest, jeeeest!   Obydwa chodzą i to prawie identycznie. Ten nowy nieznacznie 
zawyża obroty, ale to da się skorygować potencjometrem na płytce montażowej. I jeszcze próba stabilności 
wskazań na wszystkich zakresach obrotów. To by się zgadzało i tak trzymać. 
Oczywiście przydałoby się zdjęcie, bo tak to ktoś powie: eee, gościu zmyślasz pierdoły. Na pewno nie masz tego
obrotomierza. No więc tak: zrobiłem takie zdjęc Ale mało udane!!i. Bo ja mam taki tani aparat -coś jakby "włóż
film i naciśnij przycisk". Ale on nie pozwala podejść bliżej niż na dwa metry. A z 2 m. to obrotomierz taki jakiś 
mały na zdjęciu,  jak 10 gr. na talerzu.  A jak podchodzę bliżej- to  całość jest nieostra. 
A na następnej stronie jeszcze o obrotomierzu - ze zdjciami...                                                               
fenix         
                                                                                                     
   zobacz cz.2